KULTURA » TEKSTY, ARTYKUŁY, PUBLIKACJE

Autor: Andrzej Sontag

O byciu myśliwym - felieton

Każdy z nas, który jest myśliwym i członkiem Polskiego Związku Łowieckiego podejmował kiedyś decyzję o zostaniu myśliwym. Motywacje były różne. Tradycje rodzinne kiedy to ojciec przekazywał synowi opowieści o polowaniu, a potem zabierał go do łowiska, kiedy syn obserwował i pomagał w czyszczeniu broni, obserwacja sąsiada lub kogoś z rodziny wybierającego się lub powracającego z polowania, wewnętrzna tęsknota za nieskazitelną przyrodą, przestrzenią bez ograniczeń i słuchanie głosów przyrody, przygody bohaterów naszej młodości wytyczane w książkach, bliskość lasów, w których uczestniczyło się w polowaniach jako naganiacz i zaszczepienie w sobie chęci bycia myśliwym, studia na kierunkach przyrodniczych lub leśnych kiedy poznawało się zasady gospodarki łowieckiej i pewnie dziesiątki innych przyczyn. Pomijam chęć zostania myśliwym bo tak wypadało lub było w dobrym tonie. Na ogół tacy kandydaci nie sprawdzali się. Mamy na to przykłady w naszym województwie, byłego wojewody piotrkowskiego, obecnie posła, którego tamtejsza organizacja skreśliła z listy członków P.Z.Ł. za nie opłacenie składki. Były wojewoda łódzki i wielki biznesmen od win też nie mieli czasu na opłacenie składki i dopiero po interwencji przysyłali kierowcę lub pracownika z pieniędzmi. Do życia P.Z.Ł. nie wnieśli nic.

Od czasu do czasu naszym krajem wstrząsa jakiś protest obrońców przyrody, przeciwko n.p. budowie obwodnicy, lokalizacji autostrady, bo wymaga to ingerencji w przyrodę. A tam żyje zwierzyna, owady, gady, dla których stanowi to zagrożenie. I jest to powód, by przykuć się łańcuchami do drzewa i mieć samozadowolenie jak to się chroni przyrodę. Zwykle czyni się tak przy spektakularnych okazjach. A na co dzień co się robi dla ochrony przyrody? Zazwyczaj buduje się w niej dla siebie domki.

Mieliśmy trudną zimę. Czy jest jakieś koło łowieckie, do którego zgłosiła się jakaś organizacja z ofertą pomocy zwierzynie łownej? Jeżeli były takie przypadki to proszę o informację, bo wypadało by jej podziękować. Do władz okręgowych P.Z.Ł. taka wiedza nie docierała. Obecnie kraj nawiedza klęska powodzi. Czy któraś z tych organizacji podjęła jakieś działania w celu pomocy i ratowania tej zwierzyny? Będzie tak jak przy poprzedniej powodzi, kiedy to myśliwi z innych rejonów kraju przekazywali myśliwym powodzianom odłowiona u siebie zwierzynę, karmę, środki finansowe. W sprawozdaniach telewizyjnych i radiowych mówi się o tragedii ludzi, stracie dobytku i inwentarza. Na drugi plan schodzi tragedia zwierząt żyjących w stanie wolnym, utrata siedlisk, prawdopodobnie lęgów. Mówiło się nawet o zastrzeleniu niektórych zwierząt w ZOO. No bo co z nimi zrobić. Zamknęło się je w klatkach dla uciechy ludzi, a gdy przychodzi kłopot to człowiek może ją jedynie zabić. Sytuacja powodzi uzmysławia nam jak ważnym jest funkcjonowanie organizacji społecznych, o których pisałem w jednym z poprzednich felietonów. Jak potrzebną okazała się Ochotnicza Straż Pożarna, Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, nurkowie. Czy służby państwowe były by w stanie dowieść wszystkim poszkodowanym żywność, ewakuować ich, ratować dobytek. W naszych realiach to stacje telewizyjne mają helikoptery, a organizacjom społecznym ogranicza się wsparcie finansowe na zakup sprzętu do ratowania ludzi.

Łowiectwo w przeszłości miało uznaną pozycję społeczną i było akceptowane przez społeczeństwo. Nie widziano w nim zagrożenia dla zwierząt żyjących w stanie wolnym. Gdy odrodziło się Państwo Polskie zasady gospodarki łowieckiej ujęto w przepisy, regulaminy i rozwiązania korzystne dla przyrody i zwierzyny. Przywódcy państwa polskiego byli myśliwymi i członkami Polskiego Związku Łowieckiego. Myśliwymi byli Prezydenci RP, ministrowie, generałowie i oficerowie Wojska Polskiego, wysocy rangą urzędnicy, ludzie tzw. wolnych zawodów. Ich obecność w łowiectwie dawała gwarancję przestrzegania prawa i regulaminów. Na jego łamanie nie pozwalała etyka i honor. Po II wojnie światowej przejęliśmy zasady gospodarki łowieckiej, dostosowując je do nowych warunków politycznych. Warunki te czasem psuły wizerunek myśliwych i gospodarki łowieckiej, jak choćby w przypadku pozyskiwania trofeów medalowych. By były to rekordy świata do wykładanej karmy dodawano preparaty (anaboliki), jak sportowcom. Dlatego dziś rekordy świata trofeów z Rumunii i Bułgarii są anulowane.

Przyśpieszony i nie kontrolowany należycie wzrost produkcji przemysłowej, turystyki odbywał się kosztem przyrody. Spowodowało to, że zaczęły powstawać organizacje, które chciały chronić to co jeszcze z przyrody zostało. Ale chciały zachować resztki nie zwalczając przyczyn. No bo jak zwalczać wzrost produkcji i rozbudowę fabryk. Zwróciły się także przeciwko myśliwym uznając, że są także zagrożeniem dla przyrody. Takie zachowanie prowadzi prostą drogą do tworzenia skansenów i obszarów wydzielonych, które będziemy pokazywać mówiąc "patrzcie jak kiedyś było", które będą zamknięte, a za wstęp trzeba będzie płacić. A przecież przyroda to naturalne środowisko człowieka. Jak ona zginie to i człowiek. Rozumieją to myśliwi i jako nieliczni próbują rekompensować zwierzynie straty wyrządzone przez człowieka. Winni nam w tym pomagać ci myśliwi, którzy mają wpływ na podejmowane decyzje, opinie i świadomość społeczeństwa. Ale w wielu przypadkach tak nie jest i fakt, że się jest myśliwym, intensywnie poluje w kraju i za granicą, jest utrzymywany w tajemnicy i nie jest powodem do dumy. Mieliśmy i my w Łodzi takie przykłady, kiedy były dyrektor łódzkiego ośrodka telewizyjnego, bardzo czynny myśliwy, prosił przed wyborami o wsparcie myśliwych. Ale zapytany dlaczego w oficjalnych materiałach tego nie podkreśla odpowiedział, że nie jest to popularne i po co to ujawniać.

Za niecały miesiąc odbędą się wybory Prezydenta RP. Jeden z kandydatów jest myśliwym. Gdy pojawiły się artykuły ujawniające ten fakt z komentarzami, że "strzela do zwierzyny", ten kandydat czy też jego sztab oświadczył, że zamienia strzelbę na aparat fotograficzny i nie będzie polował. Wiemy jakim szacunkiem darzymy Prezydenta I. Mościckiego, który polował, jacy byliśmy dumni, że do Polski na polowanie przyjechał król Hiszpanii, a nasz obywatel, który chce być Prezydentem zrejterował. Dla doraźnej korzyści politycznej wyparł się swego poza zawodowego zainteresowania. Czy to wstyd, że ma się pasję, wiedzę o gospodarce łowieckiej, zna problemy bytowania zwierzyny łownej? Polscy myśliwi nie wstydzą się tego, że są członkami P.Z.Ł. i zajmują się łowiectwem. Występują w swych mundurach wobec administracji wszystkich szczebli, władz państwowych, szkół, prezentując swój dorobek i swą działalność, przecież dla dobra tego społeczeństwa, państwa i następnych pokoleń. Gdyby ów kandydat powiedział, tak jestem myśliwym, to moje zamiłowanie, znam zasady gospodarki łowieckiej, to zasłużył by na szacunek, że ma odwagę mówić o tym bez zażenowania. Zachowania koniunkturalne nie są dobrze odbierane i widać to po opiniach na portalach internetowych, krytykujących takie zachowanie. Poprzedni Prezydent, który zginął tragicznie pod Smoleńskiem, miał negatywny stosunek do myśliwych i łowiectwa, którego nie rozumiał, a mógł przecież poprosić o opinię. Gdy obchodziliśmy 85-lecie P.Z.Ł. odmówił przyznania odznaczeń państwowych zasłużonym członkom P.Z.Ł., argumentując podobno, że ich nie lubi bo strzelają do zwierzyny.

Zachowania kandydata na Prezydenta i byłego Prezydenta jest częścią zjawiska, które trudno zdefiniować. Jest to trochę podwójna moralność i obłuda. To, że myśliwi strzelają do zwierzyny i jest to częścią gospodarki łowieckiej, budzi sprzeciw. Ale zabijanie zwierząt w ramach gospodarki hodowlanej, po to by w sklepach było mięso, przetwory, wędliny, nie budzi sprzeciwu. Nie budzi sprzeciwu odławianie ryb w ramach gospodarki rybackiej i ich zabijanie, nie budzi sprzeciwu w ramach gospodarki leśnej wyrąb lasów i ścinanie żywego przecież organizmu, jakim jest drzewo. Chciałbym, by ta obłuda opadła wreszcie z oczu i odeszła. Chciałbym, by osoby wypowiadające się o jakimś problemie, w naszym przypadku o łowiectwie, miały o tym podstawową wiedzę, opierały się na opiniach ludzi, którzy się na tym znają.

Takie zachowania najwyższych dostojników naszego państwa musi budzić wśród nas niepokój jako obywateli, mających dokonać wyboru i jako myśliwych, bo partia tego kandydata myśliwego miała i chyba ma inne pomysły na polskie łowiectwo i polską gospodarkę łowiecką, wcale nie zbieżne z oczekiwaniami i interesem polskich myśliwych i polskiego łowiectwa.

Myśliwym nie zostaje się z rozkazu, nakazu, polecenia, obowiązku służbowego, czy też jakiegokolwiek innego przymusu. Jest to zwykle wewnętrzne przekonanie i świadomy wybór. Poparty wiedzą zdobytą na kursie i doświadczeniem myśliwych wprowadzających, przepisami, regulaminami i zasadami, także etycznymi i moralnymi, daje gwarancję kontynuowania prawidłowej gospodarki łowieckiej. Jeżeli się nim jest nie powinno się tego zatajać dla doraźnych celów personalnych, tylko umieć bronić swego zamiłowania i organizacji, której się jest członkiem.

Andrzej Sontag
Prezes ORŁ w Łodzi